wtorek, 20 grudnia 2011


moi drodzy wielbiciele zwierząt, czy choinki już gotowe? czy prezenty zapakowane? czy serca biją mocniej na myśl o tym szczególnym czasie refleksji i radosnej biesiady z bliskimi? zapraszam Was wszystkich do wesołego kolędowania i dzisiejszym rysunkiem przypominam jedną z najbardziej uwielbianych i klasycznych pieśni świątecznych, w nieco odświeżonej i zezwierzęconej odsłonie! zdaję sobie sprawę, iż szczególnie wśród nas, młodych, nie ma zwyczaju, a co więcej, radości odczuwalnej z powodu wspólnego śpiewu przy wigilijnym stole. dlatego też, w te święta, postanowiłam nieco odmienić bohatera lirycznego legendarnej pastorałki i zamierzam z pełną premedytacją oraz satysfakcją śpiewać kołysankę jeżowi i tym samym, kto wie? być może rozpocząć nową wigilijną tradycję? :-)

wtorek, 6 grudnia 2011


tak jak wszyscy podziwiają i zapamiętują kowboi w łesternach miast podziwiać ich rumaki, tak i dzisiaj, w dniu mikołajowym, wszyscy tylko o tym panu z wąsem i brodą i zawartości jego torby, a nikt nie myśli, że ten pan, ze swoją tuszą, to nigdzie by nie zdążył, gdyby nie zwierzęta. w zwierzyńcu dzisiejszą gwiazdą jest oczywiście renifer, który dzielnie i niestrudzenie bieży co sił w racicach, tak aby wszyscy dostali prezenty.

łezka się w oku kręci, gdyż na reniferową potrzebę, wygrzebałam z dzydzowego archiwum całkiem stary okaz, a nawet więcej - pierwszy okaz narysowany w komputerze, a nie w zeszycie. ho ho ho ! :)

piątek, 2 grudnia 2011


ech, świat wielkiej mody, genialnych i ubóstwianych projektantów, ekscytujących sesji zdjęciowych, ciągłych podróży, diety szampanowej, najlepszych wybiegów i, oczywiste, towarzyskiej śmietanki! naszą dzisiejszą bohaterką jest panna żyrafa*, która posiada wszelkie warunki by drżały dzisiejsze tap modelki - nogi do samej ziemi, i to cztery! (in your face, młoda foka!), nieziemsko wręcz smukłą szyję i twarz, z którą można zrobić dosłownie wszystko! niech no tylko nasza tap żyraff pojedzie do Paryżu i popracuje pod czujnym dużym wielkim i dzikim okiem pana Tyszki nad mimiką, to da im wszystkim popalić, że oh la la!

*dzisiejsza odsłona zwierzyńca jest naturalnie dedykowana Dżoanie i jej podopiecznym, bisous dziewczyny!

wtorek, 15 listopada 2011


dzisiejszą gwiazdą zwierzyńca jest pani chart Katarzyna. nie bez powodu - jest niczym symbol obecnej rzeczywistości - ultra szczupła, wręcz chuda! i słusznie, przecież w telewizji wszystkie baaardzo mądre głowy głoszą same dietetyczne hasła: "Zaciskamy pasa!" lub "Idą chude lata!". szykujmy się zatem do wielkiego, ogólnonarodowego odchudzania! na zachętę cytat imienniczki naszej pani chart, Kate Moss: "Nothing tastes as good as skinny feels". ta pani chyba wie co mówi choć przyznam, iż jej dieta szampanowa musiała być nieco łatwiejsza niż czekające nas wyzwanie. no ale co nas nie zabije, to nas wzmocni, prawda? :) niech dieta będzie z Wami!

czwartek, 3 listopada 2011

nastrój znany, acz chyba niezbyt lubiany: jesienne dno, sezonowa deprecha, przejściowy stan kryzysowy, opadają mi liście, wstaję-ciemno-wracam z...-ciemno, o nie! muszę ruszyć ręką!, butelka-czerwonego-i-dam-radę, gdzie-jest-moja-kaseta-portishead?, chciałbym-być-niedźwiedziem... no właśnie. dzisiaj to Zdzisio ma muchy w nosie, bo zaraz zapadnie w tę przereklamowaną hibernację i tyle go ominie! listopadowe zapuszczanie wąsa, igraszki w śniegu, fajerwerki, narty, a może nawet tropikalne wakacje, które jak wiadomo trzeba wykonywać zimą, wieczory w podwójnym swetrze i mega skarpetach z książką. Zdziś to wszystko przechrapie i może przynajmniej mu się przyśni. a my codziennie rano, po omacku szukając guzika od lampy wciąż będziemy marzyć o jego chrapaniu :)

czwartek, 20 października 2011


jesień na całego, nowy sezon w pełni, zmieniamy ubrania, napoje, przekąski i wystrój wnętrz, wszyscy gonią za nową modą, otaczają się nowymi kolorami i wyrzucają stare. na opamiętanie - ślimak Gustaw. z natury nie nadąża za trendami, nowe tendencje go nie interesują, gdyż zanim je wyłapie, do mody wchodzą już nowe. Gustaw wierzy swojej intuicji, a jego żywiołem są pierogi, chrupanie liści i vintage. jak widać na powyżej załączonym obrazku - nie wydaje się być zbytnio strapiony takim stanem rzeczy :)

poniedziałek, 10 października 2011


pozostajemy w ptasim świecie, a tym samym mrugamy żółtawym okiem do hieny Maryli :) oto kolejny antybohater w świecie zwierząt - ścierwojad, żerujący na cudzym nieszczęściu okrutnik. bez krzty miłosierdzia wydziobywał Prometeuszowi wątrobę przez trzydzieści lat ! to wszystko faktycznie brzmi nieprzyjemnie, spójrzmy zatem na sępa z innej strony, po pierwsze - jak nie sęp to kto? nie wiem czy jest tak bardzo wielu ochotników do zjadania padliny, a tym samym sprzątania. w tym przypadku chodzi co prawda o górskie hale i stepy, ale porządki to porządki. poza tym bystry sęp wybrał wątrobę Prometeusza, czyli jedyny ludzki organ, który się regeneruje - proponuję kolejny plus dla pana sępa lub pani sęp. podsumowując, miast z bezwzględnym opryszkiem, mamy raczej do czynienia z ptaszyskiem sumiennym, schludnym i lotnym. ole!

środa, 21 września 2011


długo oczekiwana rozochocona kokoszka, co nie boi się okazywania uczuć, a tym bardziej chuci! tym samym, w moim zwierzyńcu przybyło nieco drobiu, a obserwując poczynania tej chwackiej kurki myślę, że może się ich pojawić jeszcze więcej. z ognistym okrzykiem MAKE LOVE NOT WAR! oddalę się w celu szerzenia myśli pokojowej. do następnego, a la prochaine!

poniedziałek, 19 września 2011


całkiem niedawno siedząc na schodku przed lokalem, łypiąc okiem to tu to tam, ujrzałam Leszka. człapał spokojnie, z łapy na łapę, nikomu nie wadząc, niuchając gdzieniegdzie, powoli wędrował przed siebie. emanował doświadczeniem życiowym, pogodą ducha i niechęcią do szczotkowania. pomyślałam sobie, że taki właśnie powinien być rasowy łazęga - idzie przed siebie, z prędkością, na którą pozwalają mu lata i która jemu sprawia przyjemność. robi przystanki krótsze lub dłuższe w zależności od życzeń, oswaja świat w swoim tempie. patrzy, zagapia się i stara się bezinwazyjnie poznać to co go ciekawi. niemniej jednak zostawia po sobie ślad - Leszek na przykład tuż koło mnie na murku. z pozdrowieniem dla wszystkich wagabundów dużych i małych, mniej lub bardziej włochatych, bą nui!

wtorek, 6 września 2011


"Niech ludzkość widzi na własne oczy,
Niech świat od dzisiaj nie zapomina,
Że spracowany ten stan roboczy -
To jedna wielka, zgodna rodzina,

Która znękana swym losem czarnym
Budzi się, zbiera siły powoli,
Nie chcąc być zawsze kozłem ofiarnym,
Żyć w ciężkich pętach gorzkiej niedoli. "

pieśń ta może i stara, jednak jak bardzo jara! coby nie wpaść w społecznikowską czy też ideologiczną tyradę zamilknę już. całkiem się namęczyłam przy tym dziele i mam nadzieję, że skłoni ono was nie tylko do przeżyć estetycznych, lecz także zadumy. ślę pozdrowienie!

czwartek, 18 sierpnia 2011


jak już pewnie zdążyliście się zorientować, mój blog służy zwierzętom, oddaje im zasłużone pokłony i odczarowywuje niektóre z nich, które dzięki przeróżnym naszym ludzkim przesądom cieszą się złą sławą. przedstawiam Wam dzisiaj uśmiechniętą od ucha do ucha hienę Marylę, która to udowadnia błyskiem zęba i żółtawego oka, że hieny też można pokochać! skojarzenia z hieną są zazwyczaj negatywne, hiena cmentarna, hiena jako padlinożerca, szabrownik, ucieleśnienie złośliwego chichotu, przy którym dostajemy gęsiej skórki. przeczytajcie tę wyliczankę jeszcze raz i popatrzcie na Marylę... nie taka hiena jak ją piszą - raczej nie inaczej! bą nułi!

niedziela, 14 sierpnia 2011


dopiero dziś upamiętnię dzień pracoholika, ponieważ w piątek byłam zbyt zmęczona coby ruszyć nogą lub palcem właśnie po pracy. zatem wszystkim uzależnionym bączkom dedykuję ten oto piękny portret. mimo iż urodziłam się przy ulicy Przodowników Pracy, nie jestem ani wyznawczynią, ani też fanką pracoholizmu, co więcej, należę raczej do grupy czcicieli "dolce far niente" i z łezką w oku wspominam przeuroczy okres bezpracy (bezpraca to, jak mniemam, ładniejsze określenie bezrobocia), który w moim przypadku, bardzo niedawno przeminął. obecnie wielce przeżywam ten przewrót w moim życiu, po nocach śni  mi się wygrana w loterii, albo że budzik nastawiony na siódmą rano to nieprawda, to sen! i tak, pobzykując sobie pod nosem raz żałośnie, raz radośnie, wysyłam Wam wielkie uściski. bzzzzz

poniedziałek, 8 sierpnia 2011


dzisiaj rysunek na cześć wszystkich chomików, małych przerozkosznych stworzonek, które padły pastwą wszystkich dzieci pragnących mieć zwierzątko, a którym rodzice nie pozwalają na pieska. słabe życie mają chomiki, tylko trociny, szyba i kołowrotek, chcą je zjeść koty, psy, ptaki i inne, nawet na mojej ulubionej ...pedii na próżno szukać ciepłego słowa dla chomika. uwolnijmy chomiki! tym bardziej, że można obecnie mieć chomika wirtualnego - jakże mnie cieszy ten, który mieszka na moim pulpicie, robi notatki, ziewa, konstruuje papierowy samolocik i go puszcza, albo po prostu drzemie, a wszystko po to żebym miała pod dostatkiem książek, filmów i muzyki. istny chomik uduchowiony!

piątek, 5 sierpnia 2011


wczoraj wieczorem, niemiłosiernie kąsana przez komary odwiedziłam ogródek mojego ulubionego żoliborskiego hostelu, gdzie zamierzałam w miłym towarzystwie wypić zimne piwo. wspomniane powyżej krwiożercze bydlaki nie dawały mi wytchnienia i kiedy już miałam porzucić swój genialny plan, znaleźć jakiekolwiek szczelne schronienie i drapać się do woli, w owym ogródku pojawiła się nowa bestia - na swoich czterech wielkich futrzastych łapach, wkroczył na trawkę posągowy leonberger :) od razu zapałałam do niego wielkim uczuciem! zresztą jak tu się nie zakochać, skoro miał na imię Romeo, jego nos był wielkości mojej pięści i, jak ustaliłam z właścicielem, ważył ponad 80 kilogramów (!!!). niczym opętana rzuciłam się, nie bacząc jak to musiało wyglądać, na kolana i byłam gotowa na przytulasy. a tu kolejna niespodzianka. ten olbrzym, który mógłby z powodzeniem zagrać rolę konia w łesternie, okazał się być wyjątkowo trwożliwy! widząc moje zamiary, wystraszony jął wycofywać się miażdżąc i wywracając stoliki, krzesła i parasole robiąc prawdziwą jesień średniowiecza z hostelowego ogródka. musiałam się nieźle napracować i połasić zanim pozwolił mi się podrapać za swym uchem wielkości francuskiego naleśnika, natomiast o przytulasach nie było mowy. niestety! o Romeo, mój Romeo, jak tu teraz żyć?!?

czwartek, 4 sierpnia 2011


jak zapewne zauważyliście, Młoda Foka bez problemu i z wdziękiem pokonała chmury i mamy piękną pogodę, jak na sierpień przystało. może to zuchwalstwo, może to buńczuczność, alem dzisiaj w nastroju buntowniczym i z wzniesioną pięścią bądź też, jak kto woli, racicą czy kopytem oddam się radosnej i pełnej przekonania kontestacji. padło na maka, czyli, wg mojej ulubionej ...pedii (i tu dłuższy cytat), sieć barów służących do tuczenia ludzi, w których wyrabia się produkty z 90 procentową zawartością tłuszczu, 9 procentową papieru toaletowego i kilkoma promilami mięsa. ...pedia podaje także, iż wołowina w ichniejszych kotleciskach składa się z krów zmielonych wraz ze żłobem, stąd też dzisiaj w zwierzyńcu nierozważna krowa, która pochopnie zapragnęła big maka. nie mam pojęcia jak oni to robią, że to jedzenie tak bardzo trafia w gusta i podniebienia milionów ludzi, skoro jest takiej wątpliwej jakości, ale cóż ja mogę? pozostawiam Wam jedynie ku przestrodze pierwszy rysunek w kategorii "gore" w moim blogu i z okrzykiem "whooper kaczy kuper!" oddalę się chwytać dzień :)

poniedziałek, 1 sierpnia 2011


myślę, iż nikogo nie zdziwi, że powracamy do cyklu "Zwierzęta Arktyki", tym razem w wydaniu jeszcze bardziej poirytowanym. czy gorący/upalny/nieznośnie słoneczny sierpień to było kłamstwo? nadal czekam w pełnej gotowości coby zostać pląsającym po patelni wegetariańskim skwarkiem, nadal w mojej szafie szorty i japonki, nadal używam kremu z filtrem! co jest? byłam niedawno w sklepie z ubraniami, a tam kozaki, szaliki i parasolki. mieliśmy lipcopad, a teraz czeka nas sierpień cierpień. z pozdrowieniem oddalę się teraz w poszukiwaniu utraconego optymizmu oraz przemyślę moją decyzję sprzed trzech lat, że nigdy więcej solarium.

sobota, 30 lipca 2011


sentymentalnie w sobotę. rutynowy gołąbek, bynajmniej nie nudny! to zarazem mała lekcja italiano, choć moja ulubiona ...pedia twierdzi, że gołąb po włosku to "dachovo nasratci", co nie jest prawdą! (...pedia kłamie?). tak czy siak, nie mam dziś głowy do rozpisywania się, zatem pozdrowią i miłego łikędu :)

wtorek, 26 lipca 2011


jeśli to nie jest wystarczająco wymowne, spieszę z wyjaśnieniem. bardzo cieszę się i doceniam, że świeci słońce, bardzo fajnie jest nosić długie spodnie i lekko zmarznąć na wieczornym spacerze z psem. tyle że wiosną. o ile dobrze wiem, w lipcu nie ma już wiosny, tylko panuje pełnia lata zatem niech ten uroczy miś polarny będzie moim małym manifestem średniego zadowolenia z obecnie panującej temperatury. liczę na to, że już jutro cała nasza ojczyzna zacznie przyzwoicie przypominać patelnię, a ja ochoczo wystąpię w roli podskakującego na niej smażonego czegoś (pasuje tu skwarek, ale ja bojkotuję mięso, zatem nie wypada). wprawni obserwatorzy zauważą zapewne, iż kreska jakaś toporna, że to zdaje się wczesna praca dzydzy, ale nie! to tylko uroki starej i jarej wersji mojego magicznego programu, w którym powstaje zwierzyniec :) gromkie dobranoc, śpijcie słodko, a jutro się smażymy!

czwartek, 21 lipca 2011


egzotyczne encore, bo nigdy dość egzotyki! sympatyczny hipopotam. jest drugim lub trzecim pod względem wielkości zwierzęciem na świecie. straszny z niego tłuścioch i pozornie fajtłapa, ale nie dajmy się zwieść! toż to sama zwinność, wystarczy spojrzeć jak pięknie pływa lub bieży.  mają u mnie wielkiego plusa, bo mimo wspaniałych zdolności pływackich, zazwyczaj wybierają taplanie się przy brzegu, spędzają tak większość dnia, a wieczorem, gdy temperatura nieco opadnie, wspinają się na brzeg w celu konsumpcji trawy. to mi się podoba!

środa, 13 lipca 2011


przechadzając się dziś wokół stawu, zaobserwowałam ot taką prostą wakacyjną historię. otóż mały kundelek został wsadzony do wody przez swojego właściciela, zapewne dla ochłody. minę miał nietęgą i kiedy jeszcze był w powietrzu nerwowo przebierał łapkami i gapił się przestraszony na zbliżające się wodne odmęty. kiedy jednak poczuł pod swymi odnóżkami pewne dno, a na brzuszku orzeźwiający chłód, od razu poczuł się lepiej. już za chwilę, niczym lew dał susa na głębokości i dyndając w powietrzu ogonkiem jął ścigać kaczki, które początkowo kpiły sobie z niego i nie ruszały z miejsca, tylko po to, by za kilka sekund rozpocząć paniczną ewakuację. właściciel, zaniepokojony losem kaczek, albo też (bardziej prawdopodobnie) możliwością otrzymania mandatu, a może linczem ze strony babć dokarmiających codziennie te wodne ptaszyska,  postanowił położyć kres poczynaniom kundelka i stanowczo go przywołał. to oczywiste, że dzielnemu kundelkowi było to kompletnie nie w smak i z miną jakby myślał "O jeny...!" zawrócił i dumnie wyskoczył na brzeg. miłego popołudnią!

czwartek, 7 lipca 2011


prawdziwy leśny Wi Aj Pi, dostojny nawet gdy przeżuwa, nie wspominając o innych czynnościach. nie mam pojęcia skąd pejoratywne "ty łosiu!" wzię - łosię, ale jestem pewna, że to jakaś pomyłka, których w naszym współczesnym ojczystym języku co niemiara. na łikęd wybieram się w miejsce, gdzie bory i knieje i liczę na to, że spotkam pana łosia lub panią łosia. życzę Wam przeto rozkosznych dni, ma się rozumieć bez deszczu!

poniedziałek, 4 lipca 2011


kolejny słotny dzień staram się przetrwać ignorując deszczowe chmury i burą aurę. siorbiąc przedoskonałą kawkę czytam trochę gazetę, trochę książkę, pobuszowałam z pieskiem nad stawem oraz na targu wybierając warzywa na mega zuppę, którą dziś zamierzam popełnić. przez cały czas mam w uszach piosenki zespołu, którego nazwę lubię sobie tłumaczyć na Żwawe Lisy :) w ramach podziękowań za te genialne dźwięki w zwierzyńcu dzisiaj powabna i zalotna lisica. uściski!

sobota, 2 lipca 2011


dzisiaj znowu egzotycznie, coby przywołać może trochę cieplejszą pogodę. gnu to bardzo przefajne zwierzę, je zielone, lubi przebywać w dużym stadzie i potrafi być wcale przebiegłe. pięknie pląsa po sawannie i zawsze bardzo mi przykro, kiedy krokodyl lub lew dorwie gnu na obiad. to akurat gnu wyszło gnuśne na pamiątkę mojego dzisiejszego popołudniowego przebudzenia. ku przestrodze! nie wolno tracić dnia! afrykański zachód słońca jako bonus. zacnego łikędu!

czwartek, 30 czerwca 2011


kura jest znana z tego, że chodzi, dziobie i, według mojej ulubionej ...pedii, podobnie jak zakupione przez polski rząd F16, ma skrzydła lecz nie lata. kurę narysowałam nieskromnie na własną cześć, ponieważ sesję egzaminacyjną zaliczyłam ze średnią, jakiej nie powstydziłby się żaden rasowy dziobak.

wtorek, 28 czerwca 2011


w mojej ulubionej ...pedii czytam, że zebry występują w Afryce, choć częściej je spotykamy na ulicy. a tam, jak wszyscy wiemy, prymitywiści tacy jak ja czerpią inspiracje. dzisiaj wyruszyłam w dalekie wojaże rowerowe, podczas których niechcący przejechałam ich kilka, zebra musiała zatem przytruchtać do zwierzyńca. miłego popołudnią !

poniedziałek, 27 czerwca 2011


dzisiaj kolejny rysunek edukacyjny, w Polszy komar albo nie ma szans - bo nie ma lata, albo powoduje bąble, swędzenie i krótkotrwałe okresy szaleństwa i paranoi, jednak w skali światowej jest chyba najgroźniejszy. tak czy siak, aby skutecznie się przed nim bronić, należy uciąć komara.

środa, 22 czerwca 2011


no tak. sesja nie tylko zrujnowała moją złotą opaleniznę, ale także moje poczucie czasu. dzień taty jest jutro. za pomocą różowego prosięcia proszę o wybaczenie i wracam do nauki!

wtorek, 21 czerwca 2011


dzień ojca. nie miałam przeto innego wyjścia, jak tylko narysować mojego Tatę :) zatem George jako golden retriever! w mojej ulubionej ...pedii o retrieverach napisano, że są prawdziwymi kanapowymi leniami, psami które potrafią porwać serca ludzi, a także ich meble. to wszystko jest jak najbardziej prawdziwe, chodzi mi oczywiście o psy, nie o Tatę. Tato nie porywa mebli :)

poniedziałek, 20 czerwca 2011


sesja trwa, a ja niczym bohater noweli E.A. Poe pod tytułem The Pit and the Pendulum zmagam się z uciekającym czasem i znoszę te wszystkie upiorne sesyjne męki ! atmosfera zagrożenia zagościła nad moim biurkiem na dobre, siedzi tu ze mną i złowieszczo chichocze. postanowiłam nie dać się zwariować i dla równowagi umysłu i nastroju, narysowałam szanownego pana żubra, który jak wiadomo, jest gatunkiem właśnie zagrożonym, ale się strachom nie daje tylko bieży po kniei i wesoło żuje zielone.

czwartek, 16 czerwca 2011


wg mojej ulubionej ...pedii z żółwiem można się zaprzyjaźnić tylko za pomocą sałaty. zając z kolei, ma być głównym celem panów chodzących po lesie ze strzelbami, myślących, że to jest fajne i nie może liczyć na pomoc innych zwierząt. chciałabym powyższym dziełem obalić te mity i życzyć Wam miłego dnia.

środa, 15 czerwca 2011



ulubiony wierzchowiec proroków, symbol mądrości, roztropności, cierpliwości, uporu i pokory, a paradoksalnie również głupoty, gruboskórności, niewiedzy, żarłoczności, braku godności i zamaskowanej obłudy. paradoks paradoksem, a są to przecież wszystkie te stany, w których kilka razy dziennie znajduje się student taki jak ja w trakcie sesji.

poniedziałek, 13 czerwca 2011


to jedno z moich przeulubionych powiedzonek - jest byczo. niestety, miast cieszyć się przyjazną aurą i niczym Fernando byczyć się na łące, muszę w końcu dać sobie kopa kopytem w zadek, wziąć sesję za rogi, przegalopować przez egzaminy buchając parą z nozdrzy i nie dać się przerobić na steki.

sobota, 11 czerwca 2011


jaka piękna koza! same smaczki na temat kozy w mojej ulubionej ...pedii, na przykład to, że obcy jest jej dylemat osiołka, bo koza zje i owies i siano, a następnie zabierze się za żłoby. od siebie dodam, że jestem przekonana, że osiołek też by się nie uratował.   

piątek, 10 czerwca 2011


bardzo dziś szaro zatem wrzucamy trochę koloru i słodkiej miłości. te wspaniałe okazy, jak widać, za nic mają fakt, że lato sobie poszło. nie mogę również nie zacytować definicji niedźwiedzia, którą można znaleźć na mojej ulubionej ...pedii: niedźwiedź to zaprzeczenie dźwiedzia. tylko co to za zwierz ten dźwiedź? proszę o informacje, chętnie narysuję.

środa, 8 czerwca 2011



wg mojej ulubionej ...pedii, czyli nonsensopedii, królik ma przeróżne zastosowania. może być niszczarką do dokumentów lub służyć do mielenia pościeli oraz odzieży. szkoda, że nikt nie wpadł na to, aby to króliki właśnie kosiły trawę codziennie od 6 rano pod moimi oknami.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Wiewiórka. wg nonsensopedii jest zaliczana do tzw. Wielkiej Piątki - pięciu najbardziej niebezpiecznych zwierząt, do której - poza wiewiórką - należą dwa zwierzęta: miętus oraz samiec koguta

Obserwatorzy