środa, 13 lipca 2011
przechadzając się dziś wokół stawu, zaobserwowałam ot taką prostą wakacyjną historię. otóż mały kundelek został wsadzony do wody przez swojego właściciela, zapewne dla ochłody. minę miał nietęgą i kiedy jeszcze był w powietrzu nerwowo przebierał łapkami i gapił się przestraszony na zbliżające się wodne odmęty. kiedy jednak poczuł pod swymi odnóżkami pewne dno, a na brzuszku orzeźwiający chłód, od razu poczuł się lepiej. już za chwilę, niczym lew dał susa na głębokości i dyndając w powietrzu ogonkiem jął ścigać kaczki, które początkowo kpiły sobie z niego i nie ruszały z miejsca, tylko po to, by za kilka sekund rozpocząć paniczną ewakuację. właściciel, zaniepokojony losem kaczek, albo też (bardziej prawdopodobnie) możliwością otrzymania mandatu, a może linczem ze strony babć dokarmiających codziennie te wodne ptaszyska, postanowił położyć kres poczynaniom kundelka i stanowczo go przywołał. to oczywiste, że dzielnemu kundelkowi było to kompletnie nie w smak i z miną jakby myślał "O jeny...!" zawrócił i dumnie wyskoczył na brzeg. miłego popołudnią!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz