poniedziałek, 4 lipca 2011
kolejny słotny dzień staram się przetrwać ignorując deszczowe chmury i burą aurę. siorbiąc przedoskonałą kawkę czytam trochę gazetę, trochę książkę, pobuszowałam z pieskiem nad stawem oraz na targu wybierając warzywa na mega zuppę, którą dziś zamierzam popełnić. przez cały czas mam w uszach piosenki zespołu, którego nazwę lubię sobie tłumaczyć na Żwawe Lisy :) w ramach podziękowań za te genialne dźwięki w zwierzyńcu dzisiaj powabna i zalotna lisica. uściski!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz