czwartek, 18 sierpnia 2011
jak już pewnie zdążyliście się zorientować, mój blog służy zwierzętom, oddaje im zasłużone pokłony i odczarowywuje niektóre z nich, które dzięki przeróżnym naszym ludzkim przesądom cieszą się złą sławą. przedstawiam Wam dzisiaj uśmiechniętą od ucha do ucha hienę Marylę, która to udowadnia błyskiem zęba i żółtawego oka, że hieny też można pokochać! skojarzenia z hieną są zazwyczaj negatywne, hiena cmentarna, hiena jako padlinożerca, szabrownik, ucieleśnienie złośliwego chichotu, przy którym dostajemy gęsiej skórki. przeczytajcie tę wyliczankę jeszcze raz i popatrzcie na Marylę... nie taka hiena jak ją piszą - raczej nie inaczej! bą nułi!
niedziela, 14 sierpnia 2011
dopiero dziś upamiętnię dzień pracoholika, ponieważ w piątek byłam zbyt zmęczona coby ruszyć nogą lub palcem właśnie po pracy. zatem wszystkim uzależnionym bączkom dedykuję ten oto piękny portret. mimo iż urodziłam się przy ulicy Przodowników Pracy, nie jestem ani wyznawczynią, ani też fanką pracoholizmu, co więcej, należę raczej do grupy czcicieli "dolce far niente" i z łezką w oku wspominam przeuroczy okres bezpracy (bezpraca to, jak mniemam, ładniejsze określenie bezrobocia), który w moim przypadku, bardzo niedawno przeminął. obecnie wielce przeżywam ten przewrót w moim życiu, po nocach śni mi się wygrana w loterii, albo że budzik nastawiony na siódmą rano to nieprawda, to sen! i tak, pobzykując sobie pod nosem raz żałośnie, raz radośnie, wysyłam Wam wielkie uściski. bzzzzz
poniedziałek, 8 sierpnia 2011
dzisiaj rysunek na cześć wszystkich chomików, małych przerozkosznych stworzonek, które padły pastwą wszystkich dzieci pragnących mieć zwierzątko, a którym rodzice nie pozwalają na pieska. słabe życie mają chomiki, tylko trociny, szyba i kołowrotek, chcą je zjeść koty, psy, ptaki i inne, nawet na mojej ulubionej ...pedii na próżno szukać ciepłego słowa dla chomika. uwolnijmy chomiki! tym bardziej, że można obecnie mieć chomika wirtualnego - jakże mnie cieszy ten, który mieszka na moim pulpicie, robi notatki, ziewa, konstruuje papierowy samolocik i go puszcza, albo po prostu drzemie, a wszystko po to żebym miała pod dostatkiem książek, filmów i muzyki. istny chomik uduchowiony!
piątek, 5 sierpnia 2011
wczoraj wieczorem, niemiłosiernie kąsana przez komary odwiedziłam ogródek mojego ulubionego żoliborskiego hostelu, gdzie zamierzałam w miłym towarzystwie wypić zimne piwo. wspomniane powyżej krwiożercze bydlaki nie dawały mi wytchnienia i kiedy już miałam porzucić swój genialny plan, znaleźć jakiekolwiek szczelne schronienie i drapać się do woli, w owym ogródku pojawiła się nowa bestia - na swoich czterech wielkich futrzastych łapach, wkroczył na trawkę posągowy leonberger :) od razu zapałałam do niego wielkim uczuciem! zresztą jak tu się nie zakochać, skoro miał na imię Romeo, jego nos był wielkości mojej pięści i, jak ustaliłam z właścicielem, ważył ponad 80 kilogramów (!!!). niczym opętana rzuciłam się, nie bacząc jak to musiało wyglądać, na kolana i byłam gotowa na przytulasy. a tu kolejna niespodzianka. ten olbrzym, który mógłby z powodzeniem zagrać rolę konia w łesternie, okazał się być wyjątkowo trwożliwy! widząc moje zamiary, wystraszony jął wycofywać się miażdżąc i wywracając stoliki, krzesła i parasole robiąc prawdziwą jesień średniowiecza z hostelowego ogródka. musiałam się nieźle napracować i połasić zanim pozwolił mi się podrapać za swym uchem wielkości francuskiego naleśnika, natomiast o przytulasach nie było mowy. niestety! o Romeo, mój Romeo, jak tu teraz żyć?!?
czwartek, 4 sierpnia 2011
jak zapewne zauważyliście, Młoda Foka bez problemu i z wdziękiem pokonała chmury i mamy piękną pogodę, jak na sierpień przystało. może to zuchwalstwo, może to buńczuczność, alem dzisiaj w nastroju buntowniczym i z wzniesioną pięścią bądź też, jak kto woli, racicą czy kopytem oddam się radosnej i pełnej przekonania kontestacji. padło na maka, czyli, wg mojej ulubionej ...pedii (i tu dłuższy cytat), sieć barów służących do tuczenia ludzi, w których wyrabia się produkty z 90 procentową zawartością tłuszczu, 9 procentową papieru toaletowego i kilkoma promilami mięsa. ...pedia podaje także, iż wołowina w ichniejszych kotleciskach składa się z krów zmielonych wraz ze żłobem, stąd też dzisiaj w zwierzyńcu nierozważna krowa, która pochopnie zapragnęła big maka. nie mam pojęcia jak oni to robią, że to jedzenie tak bardzo trafia w gusta i podniebienia milionów ludzi, skoro jest takiej wątpliwej jakości, ale cóż ja mogę? pozostawiam Wam jedynie ku przestrodze pierwszy rysunek w kategorii "gore" w moim blogu i z okrzykiem "whooper kaczy kuper!" oddalę się chwytać dzień :)
poniedziałek, 1 sierpnia 2011
myślę, iż nikogo nie zdziwi, że powracamy do cyklu "Zwierzęta Arktyki", tym razem w wydaniu jeszcze bardziej poirytowanym. czy gorący/upalny/nieznośnie słoneczny sierpień to było kłamstwo? nadal czekam w pełnej gotowości coby zostać pląsającym po patelni wegetariańskim skwarkiem, nadal w mojej szafie szorty i japonki, nadal używam kremu z filtrem! co jest? byłam niedawno w sklepie z ubraniami, a tam kozaki, szaliki i parasolki. mieliśmy lipcopad, a teraz czeka nas sierpień cierpień. z pozdrowieniem oddalę się teraz w poszukiwaniu utraconego optymizmu oraz przemyślę moją decyzję sprzed trzech lat, że nigdy więcej solarium.
Subskrybuj:
Posty (Atom)